Rozdział 12

25 3 0
                                    

To się źle skończy – ta jedna myśl ciągle pojawiała się w myślach Duncana gdy szedł razem z Marvothem przez zimne, mroczne korytarze Świątyni Brzasku. Świątynia była wielkim budynkiem wykonanym z białego marmuru, wybudowaną na planie ośmioramiennej gwiazdy mającej. Z zewnątrz otoczona była wysokim, kamiennym murem, z jedną wielką bramą przy której zawsze wartę pełniło czterech zbrojnych strażników – dwóch na zewnątrz, dwóch wewnątrz. Mur stanowiły cztery wykończone blankami kamienne ściany, a każda ściana znajdowała się pomiędzy dwiema prostymi wieżami. Poza czwórką przy bramie pieczę nad świątynią pełnił tuzin strażników na blankach. Mur jak i strażnicy byli całkowicie zbędni gdyż teren w promieniu pięćdziesięciu kilometrów od świątyni chroniony był magiczną barierą, która skutecznie powstrzymywała każdego kto nie był uprawniony do wstępu na tereny świątynne. Po co zatem mur i strażnicy? Był to zwykły pokaz mający uświadomić każdemu, że kapłani poza tym, że władają magią, mają też ogromne wpływy.

Dach świątyni stanowiła szklana kopuła, która oświetlała wspaniały ogród znajdujący się w samym jej centrum. Wokół ogrodu znajdowały się liczne komnaty, korytarze, sale szkoleniowe, oraz kapliczki, w których można było w spokoju medytować. Każda ściana tworząca ramię gwiazdy miała dwa, wysokie na trzy metry witraże. Każdy witraż przedstawiał inny symbol, a wszystkie razem stanowiły wzór zaklęcia tworzącego barierę. Sama świątynia znajdowała się na wysokim wzgórzu, daleko w głąb Północnych Krain.

Korytarze, które przemierzali Duncan i Marvoth nie pasowały do ogólnego obrazu Świątyni Brzasku – były mroczne, zimne, a ich ściany nie były gęsto obwieszone obrazami i gobelinami jak miał to miejsce w pozostałych obszarach tego gmachu. Nic w tym też dziwnego gdyż znajdowali się w podziemiach, o których mało kto miał pojęcie. Tak musiało być, nikt poza Najwyższym Kapłanem i jego najbardziej zaufanymi ludźmi nie mogli wiedzieć o tym podziemnym systemem komnat i korytarzy, a na pewno nie mogli o tym wiedzieć młodzi adepci, mieszkający na wyższych poziomach, ucząc się tajników magii. Układ korytarzy i komnat w podziemiach był lustrzanym tych, które znajdowały się na powierzchni.

-Nie powinniśmy tego robić – Duncan czół coraz większe obawy. – Nie możemy tak ryzykować.

-Musimy to zrobić i musimy zaryzykować – odparł Marvoth nie patrząc na Duncana. – Wiem, że to niebezpieczne, wszyscy wiemy. Ale co nam pozostało? Sprawy zaszły zbyt daleko byśmy teraz się wycofali.

-Wycofali – parsknął Duncan. – Gdyby się tylko dało. Chodzi mi o to, że możemy znaleźć mniej radykalne wyjście.

Towarzysz Duncana zaśmiał się kpiąco. Oboje wiedzieli, że to co teraz zrobią wpłynie na cały świat, ale musieli coś z tym zrobić. Nie mogli przecież pozwolić by wszystko toczyło się dalej, bo z każdym dniem To stawało się coraz bardziej niebezpieczne.

Po kilku chwilach dotarli to niewielkich, drewnianych drzwi. Duncan nacisnął klamkę lecz opierał się z otwarciem drzwi. Popatrzył w oczy Marvotha i zauważył w nich determinację. Niestety musiał się to stać. Otworzył drzwi i oboje wkroczyli do obszernej, wypełnionej nieziemskim, jasnogranatowym światłem sali. Sala ta znajdowała się dokładnie pod centralnym ogrodem świątyni, nie było w niej jednak żadnych roślin poza jednym, całkowicie czarnym drzewem wyrastającym z sufitu. Na nagich, czarnych konarach tego dziwnego drzewa znajdowały się świecące punkciki, które były źródłem tego nietypowego światła wypełniającego komnatę.

-Jak zwykle jesteśmy ostatni – szepnął towarzysz Duncana wskazując szóstkę odzianych w szare płaszcze magów stojących na środku sali. – Jak myślisz, nawet teraz będą nam suszyć o to głowę?

-Nie sądzę – odparł Duncan. – Podejrzewam, że akurat dzisiaj liczyli, że spóźnimy się jeszcze bardziej.

Każdy z szóstki magów stał na wierzchołku ośmioramiennej gwiazdy stworzonej z białych płytek wkomponowanych w posadzkę z czarnego marmuru. Gwiazda znajdowała się dokładnie pod drzewem wyrastającym z sufitu. Duncan wraz Marvothem zajęli swoje miejsca. Mag stojący po lewej stronie Duncana popatrzył na niego ze smutnym wzrokiem.

Ścieżka potępionych - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz