Rozdział 10

27 3 0
                                    

 Dopiero po chwili dotarło do Margaret co właśnie usłyszała. Ten oto człowiek, całkiem dla niej obcy, który z jakiegoś powodu wiedział kim ona jest zapytał czy chciałaby zasnąć. Nie wiedziała co o tym myśleć. W jednej chwili powróciły wszystkie wątpliwości i obawy dotyczące tego mężczyzny. Znów pomyślała o nim jako o bandycie, mordercy i do tego psychopacie. Odruchowo chciała się cofnąć, ale wciąż siedziała w fotelu. Zerwała się na równe nogi, ale nie była pewna co robić. Uciekać do domu? Mógł wyważyć drzwi, albo wybić okno. Uciekać jak najdalej? Był od niej wyższy, wyglądał na silnego i na pewno był od niej szybszy. Dotarło do niej, że nie ma dobrego wyjścia i jeśli ten człowiek naprawdę jest niebezpieczny to zapewne za chwilę będzie mogła pożegnać się z życiem.

Duncan podniósł na nią wzrok unosząc nieznacznie głowę. W głowie dziewczyny kotłowały się myśli. Gorączkowo pragnęła wymyślić jak się ratować.

-Coś się stało? – zapytał Duncan z wyraźnie wyczuwalnym zaskoczeniem w jego głosie.

Do Margaret dotarło, że zareagowała zbyt gwałtownie i miała dużo szczęścia, że Duncan nie wykorzystał tej sytuacji. Zaskoczona, nie panująca nad sobą była doskonałą ofiarą. Zrozumiała, że musi udawać, że nie przejrzała go i może w między czasie uda jej się coś wymyślić.

-Po.. po prostu zaskoczyłeś mnie – odpowiedziała siadając znów w fotelu i starając się opanować bicie serca, które zdawało się chciało wyskoczyć z jej piersi.

Nastała cisza. Duncan wciąż czekał na jej odpowiedź, a ona nie wiedziała co odpowiedzieć. Odpowiedź twierdząca mógł odebrać jako przyzwolenie na zrobienie jej czegoś złego, a przecząca mogła sprawić, że wpadnie w szał. Przez ułamek sekundy pomyślała, że może się myli, że może z braku snu wpadła w paranoję. Odrzuciła jednak ten pomysł, ten człowiek wiedział o niej zbyt wiele, a do tego ukrywał twarz jakby nie chciał by ktokolwiek rozpoznał go po tym co jej zrobi. Zapewne zadbał o to by nie było świadków, ale nigdy nie wiadomo czy ktoś się nie przypałęta.

Cisza stawała się coraz bardziej irytująca więc Duncan postanowił ją przerwać.

-Przyznam, że wiedziałem iż będziesz zaskoczona, ale nie spodziewałem się tak żywiołowej reakcji – powiedział i zaśmiał się krótko, ale zaraz spoważniał. – Chciałbym jednak otrzymać odpowiedź. Jeśli chcesz znów móc zasnąć mogę w tym pomóc. Nie będzie to łatwe, ani zapewne przyjemne, ale jest to jak najbardziej wykonalne.

-Nie rozumiem. Skąd o tym wiesz? – zaskoczenie Margaret zostało spotęgowane twardym przekonaniem, które wyczuwała w głosie swego gościa. – Skąd wiesz o mojej.. przypadłości?

-O bezsenności? – jego głos nieco przycichł i Margaret dosłyszała jakby nutkę smutku. – Z przykrością muszę przyznać, że to między innymi moja wina.

Margaret osłupiała. Ten człowiek właśnie się przyznał, że jest przyczyną przekleństwa, które towarzyszy jej tak długi czas. Już całkowicie nie wiedziała co myśleć o tej całej sytuacji. Jeśli tak jak twierdzi to przez niego cierpi na bezsenność to logicznym staje się skąd zna Margaret. Ale jak w ogóle było możliwe? Z trudem powstrzymała myśli dziko galopujące przez jej głowę. To pewnie jakiś fortel. Pewnie liczył, że tymi słowami wprowadzi w jej myślach zamęt i wykorzysta tą sytuację. Nic się jednak nie działo, a Dunkan cały czas siedział w fotelu naprzeciwko niej.

Duncan sięgnął dłonią pod swój ciemnoszary płaszcz i Margaret poczuła jak jej wątpliwości odpływają i stają się czymś odległym. Znów poczuła dziwna, wręcz nachalną fascynację.

-Wybacz, ale muszę tego użyć byś mnie wysłuchała – jego słowa brzmiały dziwnie kojąco. Już całkowicie zapomniała, że jeszcze przed kilkoma minutami była święcie przekonana, że ten człowiek chce ją skrzywdzić. - Widzę wątpliwości w twych oczach Margaret. Wiem, że możesz podejrzewać mnie o nieczyste intencje względem ciebie, ale uwierz, że nie chcę cię skrzywdzić. Jeśli obiecasz, że wysłuchasz mnie uważnie to obiecuję, że wytłumaczę ci wszystko najlepiej jak potrafię. Musisz jednak odrzucić swe uprzedzenia. To co usłyszysz wyda ci się zapewne nieprawdopodobne i dlatego musisz podejść do tego z czystym umysłem, wolnym od uprzedzeń, oskarżeń i strachu.

-Wysłucham cię uważnie Duncanie – jej własny głos wydawał się Margaret odległy. – Obiecuję.

To dziwne uczucie, które przed chwilą opanowało Margaret odeszło gdy tylko Duncan wyciągnął dłoń spod płaszcza. Co ciekawe, razem z tym uczuciem oddaliły się również jej obawy i niepewność. Nie zniknęły całkowicie, ale mogła zachować teraz trzeźwość umysłu. Postanowiła wysłuchać tego co ten człowiek ma jej do powiedzenia. Nie wiedziała czy to co usłyszy będzie prawdą, ale nie mogła przecież popadać w paranoję. Jak dotąd Duncan nie uczynił nic co można by poczytać jak coś zwiastującego zagrożenie, a ona z miejsca posądziła go o nieczyste intencje. Ciekawa również była czemu tak nagle udało się jej zapanować nad tą chorą podejrzliwością i to drugi raz. Niespodziewanie spłynęła na nią dziwne uczucie, które pozwoliło jej się uspokoić. Było to bardzo dziwne i nie miała złudzeń, że ma to coś wspólnego z Duncanem. Nie chciał jednak teraz o tym myśleć bo mogłoby znów wprowadzić ją w ten paranoiczny stan co utrudniłoby rozmowę i dowiedzenie się czegokolwiek przydatnego.

Gdy Duncan nabrał pewności, że Margaret go wysłucha, sięgnął dłońmi do kaptura, po czym ściągnął go z głowy odsłaniając wreszcie swą twarz.

-Może trochę bardziej mi zaufasz jeśli przestanę ukrywać swą twarz.




Ścieżka potępionych - ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now